---
kiedyś, za dziecka, często jeździłem z rodziną do naszej babci w gdańsku.
to tylko sto kilometrów, jednak droga dłużyła się jak schody w dziesięciopiętrowcu.
żeby czuć upływ czegokolwiek, zawsze liczyłem mijane przez nas samochody.
czasem znaki drogowe. teraz zdarza mi się liczyć słupki kilometrowe.
ten krótki cykl to próba odtworzenia jednej z takich podróży, obrazów, które fragmentarycznie dawno temu zapamiętałem, i jeszcze bardziej fragmentarycznie spróbowałem zrekonstruować.
bardzo miło wspominam faworki Twojej babci. od tamtej pory nie jadłam lepszych.
OdpowiedzUsuńPS okrutnie uwielbiam mglistość Twojej fotografii.
pięknie jest.
OdpowiedzUsuńja liczyłam czerwone samochody, też w dłużącej się drodze do babci.
Tak się zastanawiam czy przypadkiem nie startujesz może do opavy? ;)
OdpowiedzUsuńW tym roku raczej nie, nie mam jakoś zapału
Usuń;););) nie ucieknie ;)
Usuń